Doc. dr Marek Józef Pilkiewicz
Psycholog, bioenergoterapeuta

Profesjonalizm w zawodzie bioenergoterapeuty
Założenia dotyczące modelu roli zawodowej
Tekst referatu wygłoszonego na I Kongresie „Bioterapia, Naturoterapia, Radiestezja-perspektywy rozwojowe” (Warszawa, 26-27 kwietnia 2005), opublikowany w Materiałach Kongresowych na stronach 161-179. Opublikowany także w: Kazimierz Imieliński (red): „MEDCYNA ZINTEGROWANA. THE INTEGRATED MEDICINE”, s.121-150. Warszawa 2007. Wydawnictwo: Polska Akademia Medycyny i Albert Schweitzer World Academy of Medicine

Wstęp
Prawne uznanie w Polsce pod koniec ubiegłego wieku dwóch nowych zawodów potraktowanych jako rzemieślnicze, to jest zawodu radiestety [ od 1983 roku ] i bioenergoterapeuty [1996 ] nie oznacza automatycznie, że mamy do czynienia w praktyce z w pełni uformowanymi zawodami, co zmusza do rozważenia kilku problemów natury bardziej zasadniczej. Jak każda nowość wywołują one bardzo mieszane reakcje ze strony społeczeństwa spowodowane nie tylko zwykłym niedoinformowaniem czy niewiedzą, lub też faktem naruszania interesów określonych środowisk zawodowych. Patrząc głębiej na sprawę, wydaje się że podstawową przyczyną kłopotów jest fakt iż zawody te są aż tak nowe czyli odmienne od dotychczas znanych i akceptowanych społecznie, że naruszają niektóre podstawowe przekonania i poglądy tradycyjnie uznane za niepodważalne w naszej kulturze. Niespodziewanie bowiem, te dwa zawody dzięki swej użyteczności i skuteczności nie tylko przeżywają wraz z tzw. „medycyną niekonwencjonalną” renesans w całym zachodnim świecie wymuszając zmiany w funkcjonowaniu modelu opieki zdrowotnej [ a więc w zakresie praktyki społecznej ], ale wpisują się w bardzo ważny teoretycznie spór pomiędzy tradycyjną wizją świata opartą na paradygmacie mechanicystycznym [ kartezjańsko-newtonowskim ] a nowym paradygmatem zwanym holistycznym lub systemowym, opowiadając się po stronie tego drugiego. Różnice pomiędzy tymi paradygmatami daleko wykraczają poza tematykę medyczną. Mamy bowiem do czynienia z zupełnie odmiennymi koncepcjami tego czym jest wszechświat, życie i ewolucja życia na Ziemi, kim jest człowiek, czy wreszcie czym jest choroba i zdrowie, itp. Jak starłem się wykazać w poprzednim referacie [ „Teoretyczne podstawy radiestezji i bioenergoterapii” ] istnieje wystarczająco dużo danych naukowych aby uznać, iż medycyna akademicka dała się zamknąć w redukcjonistycznym modelu nauki opartej na paradygmacie mechanicystycznym i przyjęła biochemiczną koncepcję życia utożsamiając jeden z wielu przejawów życia [ procesy biochemiczne ] z jego istotą. W tym sensie radiestezja i bioenergoterapia zdają się wyprzedzać naukę gdyż koncentrują się na czynnikach które sterują procesami biochemicznymi, a więc są bliżej istoty życia. Ten charakterystyczny dla obu środowisk sposób myślenia można określić jako „energetyczna koncepcja życia i człowieka” i choć nazwa ta jest bardzo niedoskonała, pozwala jednak odróżnicować tą koncepcję od obowiązującego powszechnie paradygmatu biochemicznego. W każdym bądź razie bez zrozumienia tej najważniejszej właściwości radiestezji i bioenergoterapii nie da się sensownie wyprofilować roli zawodowej, ani też ich włączyć w sposób funkcjonalny do obiegu społecznego. Głównym celem tego referatu wychodząc z owej energetycznej koncepcji jest sformułowanie podstawowych założeń którymi powinno się kierować środowisko przy konstruowaniu modelu roli zawodowej radiestety i bioenergoterapeuty. Ale zacząć musimy zgodnie z dobrym zwyczajem akademickim od przyjrzenia się samej definicji bioenergoterapii.

Spór o definicję, czyli pytanie o tożsamość bioenergoterapii.
Najważniejszym pytaniem jest pytanie o tożsamość bioenergoterapii czyli czym ona jest we współczesnym świecie i o jej miejsce w medycynie, gdyż nie ulega wątpliwości iż wchodzi ona do obiegu społecznego jako jedna z metod terapii. Ale została odrzucona przez oficjalną medycynę i zignorowana [nie została uznana nawet jako zawód paramedyczny], ale pozwolono na jej uprawianie jako rzemiosła. Paradoks polega na tym, że bioenergoterapia znalazła się na pierwszej linii frontu walki” starego z nowym” i jako coś nowego dla myślenia europejskiego nie może być traktowana w kategoriach rzemiosła, bo rzemiosło jest synonimem czegoś już sprawdzonego i akceptowanego powszechnie, czegoś jasno określonego , tradycyjnego, trwałego, przewidywalnego itp. Ale zarazem to co nowe dla zachodniego sposobu myślenia jest ideą starą i praktykowaną przez tzw. Wschód od wielu stuleci. Bioenergoterapia nie może być traktowana tylko jako jedna z wielu metod leczniczych bo niesie z sobą zupełnie inny model człowieka i inną filozofię życia i świata niż ta do której jesteśmy przyzwyczajeni. W tym sensie jest antytezą rzemiosła. Rzemieślnik nie zmienia światopoglądu swoim klientom. Jest antytezą rzemiosła z innego też powodu . Nie można pracować w tym zawodzie bez posiadania bardzo specyficznych predyspozycji. Za istotę szeroko rozumianego zawodu bioenergoterapeuty należy przyjąć fakt wykorzystywania tzw. „zdolności paranormalnych” [ choć to nazwa fatalna, bo jak wiemy są one zupełnie normalne, tyle że nie mieszczące się w tradycyjnym modelu naukowym ] i umiejętności kontrolowanego, odpowiedzialnego posługiwania się nimi dla dobra innych ludzi. Zdolności te są dwojakiego rodzaju: po pierwsze- paranormalny odbiór informacji będący podstawą diagnozy [ czyli dostęp do informacji niedostępnych „normalnymi” kanałami informacyjnymi i metodami uznanymi przez naukę ], i po drugie- umiejętność odpowiedzialnego operowania bioenergiami, czyli terapia. Jest rzeczą zastanawiającą, że wszystkie uznane definicje bioterapii w Polsce unikają pojęcia „zdolności paranormalne”, a więc pomijają warunek konieczny uzyskania efektu , czyli ignorują istotę sprawy. Po drugie, utarty sposób rozumienia kładzie nacisk na samo oddziaływanie [ operowanie energiami ] a pomija diagnozę co niektórych naszych kolegów zamienia w automaty do dawania energii i napędza pacjentów, którzy sami siebie ustawiają w roli przedmiotu, który ma być uzdrowiony przez kogoś innego. Popełniamy więc ten sam błąd co i medycyna akademicka traktując człowieka nie podmiotowo i stosując „medycynę zewnętrzną” w terminologii Barbary Ann Brennan [ „Dłonie pełne światła”, Amber 1995 ]. Tyle że zamiast leków dajemy energie. Ignorowanie diagnozy można uznać za jedną z głównych przeszkód na drodze profesjonalizacji naszego zawodu, gdyż wszelkie celowe działanie musi być zawsze poprzedzone trafną diagnozą , a efekt zabiegu czy terapii musi być kontrolowany i sprawdzany, do czego znów są niezbędne umiejętności diagnostyczne. Wspomniany nacisk na „dawanie” energii jest widoczny nie tylko w potocznym rozumieniu bioterapii, ale także w bardziej znaczących próbach zdefiniowania tego pojęcia. Przytoczę dwie najważniejsze definicje. Dorota Zarębska-Piotrowska [ Tajemnicze energie. Oficyna Cracovia, 1991 ] pisze: „Bioenergoterapia to interpersonalny transfer energetyczny, zwykle intencjonalny, sterowany, mający na celu [ lub dający efekt ] w postaci wywołania ściśle określonych zmian, korektur w polu energetycznym drugiego człowieka”. I druga definicja z Mini Encyklopedii Psychotroniki [ L..Matela, L.E.Stefański, J.A.Szymański – Sigma NOT, 1993 ] : „Bioenergoterapia – korekta stanu bioplazmy oraz biopola organizmu przez odpowiednio skierowane i celowo stosowane biopole człowieka-bioenergoterapeuty.” Jedyna definicja uwzględniająca diagnozę [ jeżeli termin „rozpoznanie” można uznać za tożsamy z diagnozą ] jest definicja Jana Mackiewicza, opublikowana w rozporządzeniu ministra Pracy i Polityki Socjalnej w klasyfikacji zawodów i specjalności , gdzie po raz pierwszy oficjalnie zaistniał zawód bioenergoterapeuty [obok zawodu radiestety i biomasażysty]. „ Bioenergoterapeuta- rozpoznaje zaburzenia bioenergetyczne organizmu, eliminuje je przywracając swobodę przepływów bioenergii między poszczególnymi jej poziomami i warstwami aury [ polami bioplazmy ], centrami energetycznymi [ czakrami ] oraz organami lub ich grupami w celu zharmonizowania zoptymalizowanych ilościowych i jakościowych stanów bioenergii i jej wymiany z otoczeniem”. Jak widać z tego pobieżnego przeglądu, problem wypracowania właściwej definicji jest jeszcze przed nami. Nie jest to bynajmniej spór akademicki o słowa, gdyż od tego zależeć będzie możliwość precyzyjnego zaprojektowania ról zawodowych, a być może także to, czy role te zostaną zaakceptowane przez społeczeństwo. Stosunkowo najbardziej dojrzałą próbę definicji i chyba mającą największe szanse zaakceptowania przez środowisko zewnętrzne [ bo jest napisana naukowym językiem i podkreśla to, czym się odróżnia od medycyny konwencjonalnej] jest definicja Krajowego Cechu Radiestetów i Bioenergoterapeutów w Katowicach, autorstwa Kornela i Izabeli Śliżyńskich: „ Bioenergoterapia zawodowa [ rzemieślnicza ] jest paralelna w stosunku do medycyny akademickiej. Oznacza to, że bioenergoterapia jest dziedziną niezależną od medycyny a bioenergoterapeuta nie zajmuje się sferą zastrzeżoną prawnie dla lekarzy, a zwłaszcza diagnozowaniem jednostek chorobowych i terapią w sensie medycznym, czy też ordynowaniem leków. Usługi bioenergoterapeutyczne mają charakter nie medyczny i obejmują czynności w sferze niematerialnej człowieka, zmierzając do przywrócenia homeostazy bioenergetyki organizmu. Tą drogą pośrednio wpływa się na regulację fizjologii i pobudza naturalne siły obronne organizmu. Rozróżnienie to jest niezwykle istotne i porządkuje jednoznacznie kompetencje. Uważamy, że bioenergoterapia podobnie jak radiestezja jest dziedziną biotechniczną w której wykorzystuje się organizm człowieka z jego właściwościami psychobiodetekcyjnymi i psychobioemisyjnymi ( biotransmisyjnymi). Biotechnika ta pozwala na oszacowanie środowiska wewnętrznego człowieka (stanu energetycznego narządów) i jednocześnie umożliwia skutecznie regulująco oddziaływać na to środowisko”. Jak widać definicja ta unika problemów „filozoficznych” ale nie wiadomo czy nie traktuje człowieka zbyt mechanistycznie, przedmiotowo pomijając rolę świadomości i czy nie grzeszy redukcjonizmem, gdyż nie mówi z ilu warstwowym modelem człowieka mamy tu do czynienia [ patrz trójczłonowy model przedstawiony w pierwszym referacie ]. Ale można też zupełnie inaczej podchodzić do tego problemu nie odcinając się od medycyny akademickiej i nie redukując w żaden sposób człowieka i takie podejście jest mi znacznie bliższe gdyż moim zdaniem bioenergoterapia jest częścią medycyny wibracyjnej. Posłużymy się tutaj definicją medycyny wibracyjnej R. Gerbera [ „Vibrational Medicine”, Bear and Company, Santa Fe, New Mexico 1988, p.543 ]. “Medycyna wibracyjna jest filozofią uzdrawiania , której celem jest leczenie człowieka jako całości złożonej z umysłu, ciała i ducha. Leczenie to następuje przez dostarczenie mierzalnej porcji specyficznej energii do wielopoziomowego systemu ludzkiego. Medycyna wibracyjna dąży do leczenia fizycznego ciała poprzez integrację i zrównoważenie systemów energetycznych które tworzą fizyczno-komórkowe wzory manifestacji......... Różnice pomiędzy procesami somatycznymi, psychicznymi i duchowymi są jedynie różnicami stopnia wibracji poszczególnych pól energetycznych. Najniższy poziom wibracyjny reprezentują procesy somatyczne, najwyższy duchowe.” Wydawać by się mogło, że to nic prostszego jak utożsamić bioenergoterapię z medycyną wibracyjną i przyjąć definicję proponowaną przez dr R. Gerbera. Ale tu tkwi pewna pułapka polegająca na zawężeniu roli bioenergoterapii do funkcji terapeutycznej. Dr Gerber jako lekarz ma prawo patrzeć na człowieka jak na pacjenta, który wprawdzie jest złożoną całością z umysłu , ciała i ducha ale koncentruje się na uleczeniu ciała fizycznego poprzez integrację wielopoziomowego systemu ludzkiego. Jest to nadal redukcjonizm w myśleniu, tyle że bardziej subtelny, gdyż w odniesieniu do konkretnego człowieka nie sposób rozdzielić funkcji terapeutycznej, wychowawczej i wspomagania rozwoju w procesie pomagania. Z tego co obserwuję, do bioenergoterapeutów zgłaszają się ludzie nie tylko cierpiący z powodu dolegliwości somatycznych czy psychicznych, ale także zagubieni w życiu, nieszczęśliwi, czy chcący coś zmienić czy wreszcie rozwijać się duchowo. Nie znaczy to oczywiście że każdy bioenergoterapeuta oferuje tak szeroki wachlarz usług, a wręcz przeciwnie, że pojawiło się tak dużo „specjalizacji” [ np. terapia duszy ] wewnątrz tego zawodu, że nie bardzo wiadomo na jakim profesjonalnie poziomie jest to uprawiane i jak można sprawdzić kompetencje zawodowe [ oprócz „niewidzialnej ręki rynku” ]. Innymi słowy zachodzi poważna obawa że proces profilowania tego zawodu wymyka się spod kontroli społecznej. Już ta pobieżna diagnoza pozwala na wyprowadzenie kilku ważnych wniosków: 1.Nie tylko w świadomości społecznej ale także w naszym środowisku nie funkcjonuje jedna, ustalona , dobra definicja bioterapii. Sam termin ma całą gamę znaczeń, od bardzo wąskiego [ „leczenie przez nakładanie rąk” ] po zbyt szerokie [ obejmujące niemal wszelkie niekonwencjonalne oddziaływania „energetyczne”, czyli energiami od fizycznych po duchowe ] . Należy się więc zastanowić czy posługujemy się dobrym terminem, i czy jego używanie nie przynosi więcej szkód niż pożytku. 2.Jeżeli istnieje tak wiele różnych rozumień tego terminu i tak wiele praktycznych sposobów uprawiania bioterapii, to warto się zastanowić, czy możemy poprzestać na jedynym jak dotąd wypracowanym modelu „rzemieślniczym”, czy też próbować opracować także inne modele funkcjonowania w roli zawodowej bardziej dostosowane do potrzeb społecznych i kwalifikacji osób zajmujących się tą dziedziną. 3.Nie da się moim zdaniem zawęzić bioterapii do jej funkcji terapeutycznej, a pominąć np. funkcje rozwojowe i wychowawcze, gdyż jest to niemożliwe gdy ma się do czynienia z drugim człowiekiem. Istoty bioterapii nie należy więc szukać w tym co nas różni tj. stosowanych metodach czy technikach, lecz w tym co jest wspólne choć ukryte, tj. innym modelu rzeczywistości i innych prawach i mechanizmach działania. 4. Nakazem chwili staje się wypracowanie bardziej efektywnych form organizacji naszego środowiska tak aby jak najszybciej rozpocząć dyskusję i wypracować wspólne stanowisko w najważniejszych sprawach. Jest to konieczne zarówno z powodów wewnętrznych jak i zewnętrznych.

Założenia dotyczące modelu zawodowego bioenergoterapeuty.
Podstawowym dylematem, jaki musi być tutaj rozwiązany, to pogodzenie dwóch sprzecznych tendencji, tj. dążności do standaryzacji roli zawodowej i destandaryzacji [ czyli personalizacji tej roli ], czyli uszanowania indywidualności terapeuty i jego sztuki. Prawdą jest bowiem, że w tym zawodzie , jak w żadnym innym efektywność w pomaganiu innym jest funkcją poziomu własnego rozwoju a nie stosowanych technik. Pewien stopień formalizacji roli zaś jest niezbędny , gdyż oczekuje tego społeczeństwo, lekarze i sami pacjenci. Oczekują też tego osoby szkolone, zdobywające lub pogłębiające kwalifikacje oraz instytucje szkolące, gdyż pozwala to na: a. programowanie wszelkich szkoleń i kursów, porównywanie szkoleń prowadzonych przez różne ośrodki, określanie rodzaju wiedzy i umiejętności praktycznych wymaganych na egzaminach , ustalanie kryteriów przy nadawaniu uprawnień zawodowych itp. b. opracowanie wzorca funkcjonowania w roli zawodowej, co z kolei pozwala na ocenianie efektywności szkoleń a później sposobu pełnienia roli zawodowej w praktyce. c. Zaspakaja naturalne potrzeby rutynizacji czynności zawodowych i stosowania sprawdzonych metod [ co zresztą często jest mylone z perfekcjonizmem w wykonywaniu zawodu ]. Tak jak zawód lekarza jest ogromnie zróżnicowany [ przez swoje specjalizacje ], a jednocześnie maksymalnie sformalizowany i zunifikowany na etapie i kształcenia i uprawiania praktyki, tak samo należy oczekiwać zróżnicowania roli bioenergoterapeuty [ a może jeszcze większego ]. Lekarze bowiem pracują głównie z ciałem fizycznym pacjenta [ a raczej są przekonani że pracują tylko z ciałem fizycznym ], a dobry bioenergoterapeuta powinien pracować aż w trzech płaszczyznach, tj. fizycznej, psychicznej i duchowej. Wynika z tego dość oczywisty postulat [ P-1 ]: Nie wystarczy dotychczasowa definicja sugerująca istnienie precyzyjnie określonego jak w rzemiośle zawodu na oznaczenie nowego zawodu bioenergoterapeuty. Należy zaprojektować zbiór ról zawodowych uwzględniających zróżnicowanie w profilu świadczonych usług i w rodzaju umiejętności charakteryzujących poszczególnych bioenergoterapeutów. Należy więc opracować kilka [ do kilkunastu ] profili zawodowych , z których każdy musi posiadać kilkustopniową drogę osiągania coraz to wyższych poziomów kompetencji zawodowej. Te kolejne stopnie zawodowe z jednej strony winny zapewniać stały rozwój własny terapeucie, z drugiej zaś gwarantować wyższą jakość pracy z pacjentem. Ścieżka rozwoju dla danego profilu powinna być tak zaprojektowana, aby gwarantowała minimum usług charakterystycznych dla tego profilu, ale też aby była na tyle otwarta, aby pozwalała terapeucie na wzbogacanie swojego warsztatu o sprawdzone praktyki wypracowane w innych profilach bez zmiany charakteru profilu. Każdy taki profil zawodowy będący w pełni autonomiczny powinien obejmować kilkuetapowy proces kształcenia [ także już w trakcie wykonywania zawodu ], ze ściśle określonymi wymaganiami teoretycznymi i praktycznymi dla kolejnych stopni. Uprawnienia do wykonywania zawodu, ale tylko w ściśle określonym zakresie powinny być uzyskiwane stosunkowo szybko, poszerzanie zaś zakresu uprawnień w pracy z pacjentem powinno się wiązać ze zdobywaniem kolejnych stopni kwalifikacyjnych. Zakres świadczonych usług w pierwszym okresie pracy zawodowej powinien jak najmniej odbiegać od sposobów terapii akceptowanych społecznie [ np. profil biomasażysty ]. Należy rozważyć uzależnienie nadania uprawnień zawodowych dla niektórych profili [ lub wyższych stopni we wszystkich profilach ] od posiadania lub uzupełnienia w trakcie praktyki wykształcenia równoważnego np. średniej szkole medycznej. Jest to bowiem zawód, w którym bierze się jednak odpowiedzialność za drugiego człowieka i w którym na pewno obowiązuje podstawowa zasada lekarska – primum non nocere. Postulat P-2. Za istotę szeroko rozumianego zawodu bioenergoterapeuty proponuję przyjąć fakt wykorzystywania tzw. „zdolności paranormalnych” i umiejętności kontrolowanego, odpowiedzialnego posługiwania się nimi dla dobra innych ludzi. Zdolności te są dwojakiego rodzaju: po pierwsze- paranormalny odbiór informacji będący podstawą diagnozy [ czyli dostęp do informacji niedostępnych „normalnymi” kanałami informacyjnymi i metodami uznanymi przez naukę ], i po drugie- umiejętność odpowiedzialnego operowania bioenergiami, czyli terapia. . Z przedstawionych powyżej założeń wynika , iż należy wypracować zupełnie nowy model roli zawodowej, osadzony w znacznie szerszym niż dotychczas kontekście teoretycznym, społecznym i praktycznym. Zakłada się, że najbliższym merytorycznie obszarem zakotwiczenia bioenergoterapii jako dyscypliny praktycznej jest kontekst tzw. medycyny energetycznej a nie biochemicznej. Nie praktyka bowiem jest istotnym czynnikiem różniącym obie te medycyny, lecz przyjęty model teoretyczny. Nie ulega wątpliwości, że to właśnie medycyna niekonwencjonalna opiera się na znacznie szerszym i ogólniejszym modelu, potwierdzanym stopniowo przez współczesną naukę [ fizyka, ogólna teoria systemów, psychotronika czy parapsychologia ]. Wiąże się to z daleko idącymi zmianami w sposobie rozumienia tego czym jest Wszechświat i jego ewolucja, czym jest życie a więc i zdrowie i choroba, jaka jest rola naszego gatunku w ewolucji życia i czym jest wreszcie jednostka ludzka rozumiana jako indywidualne pole życia połączone wieloma związkami z Całością. Najlepszym językiem do opisu tak inaczej rozumianej rzeczywistości i będącym zarazem w stanie pogodzić tradycyjne myślenie o człowieku, zdrowiu, chorobie, diagnozie czy terapii – z tym nowym myśleniem jest model medycyny energetycznej i język fizyki a nie biochemii. Jest to model w którym człowiek rozpatrywany jest jako bardzo złożony, wielopoziomowy system energetyczno-informatyczny. Ciało fizyczne, którym zajmuje się medycyna konwencjonalna i poziom zjawisk biochemicznych to tylko jeden z wielu poziomów organizacji życia i jednostki, a w dodatku najniższy z możliwych, czyli poziom przejawów tylko czegoś ważniejszego choć pozornie ukrytego. Nie wystarczy więc wyuczyć bioenergoterapeutę określonych sposobów oddziaływania, lecz zarazem należy tworzyć cały nowy język i model ogólny opisujący i wyjaśniający to co robi bioenergoterapeuta i to w kategoriach pozwalających na porozumienie się z pacjentem, lekarzem czy naukowcem. Nie wystarczy bowiem wykazywanie się tzw. efektami leczniczymi, które jak dotąd zresztą [ może poza samymi pacjentami ] nikogo nie przekonały. Zważywszy na naturę zjawiska zwanego „życiem” i na naturę człowieka [ rozumianych jako zbiór pól energetyczno-informacyjnych ] każdy żyjący człowiek odbiera i przekazuje energie – jest więc siłą rzeczy bioenergoterapeutą !. Ale bioenergoterapeutą amatorem, zwykle nieświadomym tego faktu chociażby na brak odpowiednich kategorii poznawczych, gdyż postrzega świat i myśli o nim w starym języku materializmu naukowego. Powstaje więc pytanie czym się od niego powinien różnić profesjonalista i co winno być wyróżnikiem naszego zawodu?. Odpowiedź zawrę w dwóch stwierdzeniach: 1. W stopniu rozwoju tzw. zdolności paranormalnych 2. W stopniu opanowania umiejętności diagnostycznych. Postulat P-3. Jest konsekwencją poprzedniego postulatu głoszącego że podstawowym wyróżnikiem kompetencji zawodowej dla wszystkich profili i ról winno być opanowanie dwóch odrębnych umiejętności: a/ umiejętności diagnozowania stanów drugiego człowieka w oparciu o paranormalny odbiór informacji, i b/ umiejętności interpersonalnego transferu energetycznego. Wiadomo też, że te dwa rodzaje umiejętności nie muszą i rzeczywiście rzadko idą w parze, prowadzi to do logicznego wniosku, że te dwie podstawowe w zawodzie terapeuty umiejętności powinny być weryfikowane oddzielnie i oddzielnie też rozwijane i nauczane w procesie kształcenia. Wymagają bowiem odrębnych koncepcji i programów szkoleniowych. Ale też proporcje pomiędzy tymi dwoma podstawowymi umiejętnościami winny lec u podstaw wyodrębnienia odmiennych profili zawodowych w ramach szeroko rozumianej bioterapii. Są bowiem nawet znani bioenergoterapeuci, którzy doskonale „dają” energię, a więc i leczą skutecznie prawie w ogóle nie diagnozując pacjenta [ chyba że ktoś uzna za diagnozę przyłożenie rąk tam gdzie wyczuje „dziurę energetyczną” ]. I są też tacy, którzy prawie wyłącznie diagnozują nie lecząc jak słynny jasnowidz amerykański Cayce [ a co innego robią osoby stawiające tarota czy inni wróżbici ? ]. Rozdzielenie tych dwóch funkcji jest ważne także z innego punktu widzenia. Bowiem sam fakt naszej skuteczności w leczeniu, a więc oddziaływań to jeszcze za mało, aby zostać uznanym społecznie. Jest to oczywiście warunek konieczny, ale na pewno nie wystarczający. Znacznie ważniejsze jest uświadomienie sobie i społeczeństwu, że wnosimy coś nowego do rozumienia świata, człowieka, życia, choroby, leczenia itp. Trzeba więc umieć pokazać, wyjaśnić i przekonać sceptyków, że nasze podejście jest inne, co w pierwszym rzędzie można uzyskać na etapie diagnozy. Dopiero wtedy uzyskany efekt leczniczy może przekonać innych . Czy chcemy czy też nie, czy zdajemy sobie z tego sprawę , czy też nie, to właśnie dzięki tym zdolnościom paranormalnym budujemy model ogólny, który znacznie wyprzedził naukę akademicką [ co jednak nie znaczy, że nie ma możliwości badania tych zjawisk naukowego i wykorzystywania ogólnej metodologii nauki ]. I choć wiemy, że mamy rację, ponosimy wiele niepotrzebnych porażek w konfrontacji z zinstytucjonalizowanym społeczeństwem, bo jak już wiemy, nie wystarczy mieć rację. Faktycznie jesteśmy w sytuacji typowego badacza, który poznaje nieznany dotąd fragment rzeczywistości i to właśnie od nauki powinniśmy się uczyć jak porządkować nasze doświadczenie indywidualne i jak zamieniać je w doświadczenie społeczne. Aby to osiągnąć, konieczne są do spełnienia dwa podstawowe warunki: a. uzgodnić w środowisku język służący do opisu i wyjaśniania interesujących nas zjawisk i wykonywanych czynności zawodowych, co jest ważne nie tylko dla komunikacji wewnątrzśrodowiskowej ale także ze światem medycznym i naukowym. A my nie mamy nawet uzgodnionej w środowisku i akceptowalnej przez otoczenie społeczne definicji zawodu bioenergoterapeuty. b. Opracować choćby w zarysie model ogólny czy zbiór założeń teoretycznych opartych na paradygmacie holistycznym w przeciwieństwie do mechanicystycznego nauki akademickiej, z jednej strony pełniący rolę teorii a więc porządkujący myślenie osób z naszego środowiska, z drugiej zaś strony pozwalający na ukazanie odrębności podejścia w stosunku do myślenia powszechnie obowiązującego w konkretnych sprawach. I stworzyć zasady weryfikacji tych założeń, czyli metodologię. Nie pretendując do roli autorytetu w tej dziedzinie [ są przecież bardzo rozbudowane teoretycznie i sprawdzone praktycznie modele holistyczne człowieka takie jak w hinduskiej Ayurvedzie czy Tradycyjnej Medycynie Chińskiej, niestety opanowanie ich wymaga wielu lat studiów ] można zacząć dyskusję chociażby od bardzo uproszczonego modelu przedstawionego w pierwszym referacie a opartego na energetycznej koncepcji życia i człowieka. Przypomnimy więc elementy tego rozumowania , a następnie spróbujemy zastosować tą koncepcję do pokazania istoty diagnozy w zawodzie bioenergoterapeuty.

Energetyczna koncepcja życia i człowieka. Przypomnienie modelu i jego założeń.
Najogólniejsze założenie dotyczące Całości mówi ze jest ona tożsama z Polem Życia, Polem Inteligencji czy Polem Świadomości. Wszelka ewolucja jest ewolucją życia na wszystkich jego poziomach, ale istotą jest ewolucja świadomości. Zgodnie z odkrytym przez naukę [ ogólną teoria systemów ] prawem można przyjąć że jak każdy system jest organizacją wielopoziomową, przy czym poszczególne poziomy połączone są ze sobą w sposób nierozróżnialny, tak że funkcjonują jako całość. Tylko właściwości naszego umysłu powodują, że dany fragment rzeczywistości spostrzegamy jako mniejszą całość ale złożoną z mniejszych elementów, albo jako część większej, często nieznanej do końca całości. Nie potrafimy więc np. wskazać wyraźnej granicy pomiędzy energią i materią [ która uważana jest za „zamrożone pole energii” ], jak też pomiędzy energią i świadomością. Różnią się one bowiem głównie poziomem wibracji [ czyli częstotliwością drgań ] i stąd wynikają różnice w ich właściwościach i funkcjonowaniu w całym Polu Życia. Możemy więc zasadnie założyć, że każdy, dowolnie przez nas wyróżniony poziom jest zarazem poziomem odmiennej egzystencji, lub inaczej mówiąc poziomem odmiennych przejawów tej samej Uniwersalnej Inteligencji czy Świadomości. W uproszczonym maksymalnie dla celów dydaktycznych modelu [ patrz poprzedni referat ] muszą zostać wyróżnione co najmniej trzy podstawowe poziomy odmienne jakościowo dla zewnętrznego obserwatora, to jest: 1/ Poziom egzystencji fizycznej lub biologicznej, czyli świat natury obejmujący zarówno materię nieożywioną [tzw. geosferę ] jak i ożywioną czyli biosferę gdzie działają prawa przyczynowo-skutkowe poznawane przez naukę. 2/ poziom egzystencji psychicznej gdzie działają prawa probabilistyczne, dające znacznie większy zakres swobody i 3/ poziom egzystencji duchowej. Najprostszy więc model „roboczy” człowieka jakim powinien się posługiwać profesjonalny bioenergoterapeuta aby uniknąć błędu redukcjonizmu musi uwzględniać następujące składowe: Na najniższym poziomie czyli somatycznym, mamy do czynienia z dwoma ciałami różniącymi się jednak zasadniczo, to jest z uznanym przez naukę i medycynę ciałem fizycznym, oraz ignorowanym przez nie, a najważniejszym dla bioenergoterapeuty ciałem niematerialnym zwanym zwykle „ciałem eterycznym” [ wibrującym z częstotliwością przekraczającą prędkość światła, a więc należącym do świata materii subtelnej ] , będącym de facto matrycą energetyczną dla ciała materialnego, sterującą wszelkimi procesami życiowymi. Podstawowym językiem dla opisu ciała fizycznego musi być oczywiście już istniejący, doskonale opracowany język nauk medycznych. Ale dla badania ciała eterycznego musi zostać dopiero wypracowany nowy język , a podstawą tego języka winna być terminologia używana w fizyce. I te trzy języki ktoś musi połączyć i chyba to jest jednym z najważniejszych zadań dla środowiska bioenergoterapeutów. 2.Na poziomie średnim, czyli poziomie zjawisk psychicznych możemy wyróżnić dwa „podpoziomy” przyjmujące postać „ciała emocjonalnego” [ zwanego też astralnym] i „ciała mentalnego”. Językiem „obowiązkowym” jest tutaj oczywiście język psychologii akademickiej uzupełniony o język filozofii wschodu [ np. problem wyższych ciał mentalnych], oraz o język fizyki wypracowany przez bioenergoterapeutów. Są to także ciała zbudowane z materii subtelnej. 3. Trzeci poziom zwany transpersonalnym lub duchowym posiada najbardziej rozbudowaną strukturę wewnętrzną czyli obejmuje wiele podpoziomów opisanych bardzo szczegółowo w filozofii Wschodu i literaturze zachodniej tradycji ezoterycznej. Dla rozumienia zjawisk z tego poziomu niezbędny jest język wypracowany przez filozofię , religię i ezoteryzm i dlatego ludzie wychowani w materialistycznej kulturze Zachodu mają najwięcej kłopotów z wejściem umysłu na ten poziom i próbują robić to co zrobiła nauka, redukować te zjawiska do niższych poziomów bo tam już mamy precyzyjną terminologię. Jak widać ogarnąć całość zjawiska zwanego człowiekiem nie jest proste i nie da się tego zrobić używając języka jednej nauki, gdyż każda z dyscyplin naukowych zajmuje się jakby innym plasterkiem człowieka. Nie można też wymagać od bioenergoterapeuty aby był omnibusem kończącym ileś kierunków studiów. Oczywiście powinien posiadać niezbędne minimum wiedzy z tych kilku dziedzin chociażby po to aby się móc porozumieć ze swoim klientem, lekarzem czy naukowcem. Ale to co go powinno odróżniać od specjalistów o wąskim wykształceniu akademickim [ którzy siłą rzeczy dali się zamknąć w modelach redukcjonistycznych ] to umiejętność patrzenia holistycznego, czyli rozumienie zasad działania całego Systemu i relacji pomiędzy poszczególnymi poziomami. Dlatego bardzo ważnym dla bioenergoterapii założeniem systemowym jest to, że poszczególne poziomy wibracji [ czyli świadomości ], dla indywidualnego obserwatora przejawiają się zawsze jako dwuskładnikowa mieszanka różniąca się tylko proporcjami .Świadomość bowiem ma zawsze dwa aspekty: a/ aspekt energetyczny, i nie ma tu znaczenia czy odczuwamy bezpośrednio „samą energię” czy zagęszczoną jej postać w postaci materii [ a ściślej mówiąc właściwości tej materii ]. W każdym bądź razie ten aspekt świadomości jest odbierany i rejestrowany przez nasze zmysły. b/ drugą składową jest zawsze aspekt informacyjny czyli treściowy. Im niższy poziom egzystencji, tym większa przewaga aspektu energetycznego nad informacyjnym, stąd łatwa odczuwalność tych energii które nazywamy niższymi lub fizycznymi [ zgodnie z aktualnym stanem wiedzy naukowej ]. I do tego celu doskonale nam służą nasze zmysły „zewnętrzne” opisane przez naukową psychologię. Ale im bardziej przesuwamy się w górę naszej skali wibracyjnej, nasze zmysły zewnętrzne stają się coraz bardziej bezradne. Wprawdzie istnieje możliwość odbioru tych „wyższych” i bardziej subtelnych wibracji [ energii typu PSI ] ale tylko pod warunkiem poszerzenia okna percepcji przez uruchomienie zmysłów „wewnętrznych” czyli w innym języku tzw. zdolności paranormalnych. To co ważne dla naszych celów, to uświadomienie sobie, że każda wibracja w świecie rzeczywistym stanowi kompletny pakiet informacji obiektywnej . Ale ponieważ jest mieszanką energii niższych, łatwiej odczuwalnych przez nasze zmysły oraz informacji nieodczuwalnej bezpośrednio przez nasze zmysły, to jakość odbioru tego pakietu zależy od właściwości odbiorcy. Dlatego uważa się, że zdolności odbioru coraz to wyższych wibracji są miarą naszego rozwoju, gdyż pozwala to na dostęp do coraz ważniejszych informacji z punktu widzenia całego systemu. Ewolucja z tego punktu widzenia polega na podnoszeniu wibracji, czyli na awansowaniu danego bytu na wyższy poziom wibracyjny [ patrz u ezoteryków teza o uduchowieniu materii jako celu ewolucji ]. I dlatego też taką wagę w tej koncepcji przypisuje się zdolnościom uważanych prze naukę za paranormalne, a które uczyniliśmy tutaj podstawowym wyróżnikiem bioenergoterapeuty. I wbrew samej nazwie, gdzie położono nacisk na terapię, czyli operowanie energiami leczącymi, z tego modelu wynika , że podstawową umiejętnością jest umiejętność odbioru poszerzonego pasma wibracyjnego czyli diagnoza. W następnym punkcie więc spróbujemy pokazać jakie konsekwencje może mieć przyjęcie tego modelu myślenia dla zrozumienia istoty diagnozy w zawodzie bioenergoterapeuty.

Problem diagnozy w zawodzie profesjonalnego bioenergoterapeuty.
Jak wynika z poprzednio przedstawionych założeń, podstawą diagnozy jest odbiór wibracji. Ale wibracja jak pamiętamy to energia plus informacja. Tak więc istotą diagnozy staje się proces dekodowania [ rozkodowania ] informacji związanej z energiami działającymi na nasze zmysły. Diagnoza obejmować więc musi dwa zupełnie odrębne procesy psychologiczne: a/ proces odbioru energii danej wibracji. O tym czy zostanie ona odebrana czy też nie i jak odebrana, decyduje indywidualna cecha człowieka zwana wrażliwością radiestezyjną [bo „radiestezja” to tyle samo co czucie promieniowania ]. Ludzie różnią się tą cechą, którą zresztą można rozwijać, z tym że niektórzy posiadają ją rozwiniętą w sposób naturalny w bardzo wysokim stopniu [ „poszerzone okno percepcji” ] i w literaturze rosyjskiej takie osoby są nazywane ekstrasensami. W najczystszej postaci zdolności te występują u radiestetów i radiestezja klasyczna dysponuje zupełnie dobrze rozwiniętymi modelami teoretycznymi tych zjawisk, sposobami diagnozowania i rozwijania tych zdolności u ludzi przekładalnymi na system szkolenia i weryfikacji kompetencji zawodowych. Jedynym ograniczeniem jest fakt, iż klasyczna radiestezja zajmuje się wibracjami z najniższego poziomu naszego modelu, czyli głównie materii nieożywionej. b/ proces interpretacji, czyli nadawania znaczenia. Jest to w zasadzie proces dekodowania będący już procesem typowo mentalnym wymagającym posiadania określonej wiedzy uporządkowanej zwykle w jakieś modele . Nawiasem mówiąc wszelki proces myślenia to nic innego jak zdolność przekładania wibracji na pojęcia lub słowa. Dlatego każda interpretacja wymaga posiadania określonego modelu teoretycznego, czyli uprzedniej wiedzy. Przykładowo – ja albo ktoś inny odczuwa ból w prawym podżebrzu. Co to może znaczyć? Jeżeli wiem że tam znajduje się wątroba to stwierdzę że coś złego dzieje się właśnie w wątrobie. Ale jeżeli nie ma bólu, a bioenergoterapeuta odczuwa zmienione wibracje w tym regionie , lub wręcz „widzi” zmienioną aurę biopola sformułuje taką samą hipotezę dotyczącą wątroby, orzekając np. stan zapalny. Na jakiej podstawie ? Czy tylko samego odczucia? Nie. Dla postawienia diagnozy oprócz odczucia musi dysponować wiedzą jakie są narządy i gdzie zlokalizowane, jakie mogą występować w ogóle stany chorobowe w organizmie i dopiero po połączeniu w swoim umyśle wielu takich fragmentów wiedzy ułożonych w logiczną całość wybiera najbardziej prawdopodobny sąd diagnostyczny i to bez gwarancji że jest to sąd prawdziwy. Musi więc dodatkowo szukać potwierdzeń w inny sposób. W tym sensie proces stawiania diagnozy przez bioenergoterapeutę w niczym nie różni się w tej fazie od diagnozy medycznej. To co różni lekarza i bioenergoterapeutę , to jedynie korzystanie z innych danych wyjściowych, przy czym jedne z tych danych są uznane przez naukę za „obiektywne” i godne zaufania, drugie zaś za „subiektywne” i niegodne zainteresowania . Podsumowując więc ten fragment dotyczący istoty procesu diagnostycznego możemy stwierdzić, że ludzie różnią się pomiędzy sobą w zakresie tych dwóch wyodrębnionych właściwości. Czyli różnimy się subtelnością tej percepcji czyli wrażliwością radiestezyjną, oraz stosowanymi modelami interpretacyjnymi [ sposobami dekodowania informacji ] czyli wiedzą. Te dwie właściwości człowieka są zarazem głównymi przyczynami błędów diagnostycznych. Wszelkie błędy bowiem wynikają albo ze zbyt małej wrażliwości [ np. nieodebranie właściwej wibracji ], albo z niewłaściwej interpretacji. Obie te właściwości podlegają treningowi , ale nie w jednakowym stopniu i wymagają zupełnie odmiennych sposobów ich rozwijania. Czym innym jest bowiem wyposażanie człowieka w pewien zasób wiedzy [ i na tym oparty jest nasz cały system edukacyjny] , znacznie trudniej zaś poradzić sobie z rozwojem dowolnych zdolności u człowieka. Ponieważ nie ulega wątpliwości, że kluczową predyspozycją w zawodzie bioenergoterapeuty i radiestety są zdolności radiestezyjne które muszą być sprawdzane i rozwijane w toku szkolenia w odmienny sposób niż sposoby przekazywania wiedzy znane z dydaktyki szkolnej, te dwa ciągi kształcenia muszą być wyodrębnione i podlegać swoistym regułom. Z opracowaniem wymaganego w tym zawodzie minimum wiedzy nie powinno być kłopotów [ poza nadmiarem bogactwa ] i zadanie polega na rozsądnej selekcji treści z zakresu kilku dziedzin nauki od medycyny przez psychologię , parapsychologię aż po filozofię i inne dyscypliny. Największym wyzwaniem będzie opracowanie ciągu rozpoznawania i kształcenia zdolności radiestezyjnych , gdyż nie mamy tu żadnych doświadczeń a na pomoc psychologii akademickiej też za bardzo liczyć nie można, gdyż nie ma jak dotąd w Polsce ani jednego ośrodka zajmującego się parapsychologią. Kłopot polega na tym, ze to co tu zostało nazwane zdolnościami radiestezyjnymi lub paranormalnymi posiadają bardzo złożoną strukturę. I tak na przykład, biorąc pod uwagę jakim kanałem informacyjnym odbieramy te subtelne wibracje możemy mówić o trzech najczęściej występujących, głównych typach psychologicznych [ pominięto typy rzadsze i mieszane]: 1. Typ czuciowca. Są to osoby wykorzystujące zmysł kinestetyczny [ kanał kinestetyczny] czyli odbierający wrażenia przy pomocy rąk, skóry całego ciała, doznań ze strony narządów wewnętrznych, itp. Czyli jest to najczęściej występujący u ludzi rodzaj wrażliwości radiestezyjnej [ będący podstawą klasycznej radiestezji ] i najłatwiej podlegający wyćwiczeniu . 2. Typ wzrokowca. Są to osoby mające poszerzony kanał percepcji wzrokowej, czyli zdolne są do postrzegania świata materii i energii subtelnej w postaci np. kolorowych pól energetycznych, świateł, kanałów i centrów energetycznych w ciele człowieka, zdolne do przenikania materii wzrokiem[ tzw. zdolność jasnowidzenia prostego, czyli oglądania od wewnątrz narządów ] czy tworzenia obrazów mentalnych nie postrzeganej bezpośrednio rzeczywistości. 3. Typ intuicyjny, oparty na jasnowiedzeniu. Jest to jasnowiedzenie a nie jasnowidzenie, gdyż można nie mieć wyraźnych odczuć sensorycznych, nie widzieć żadnych energii czy obrazów, a jednak wiedzieć dokładnie na czym polega istota problemu i co trzeba zrobić aby danej osobie pomóc. Najlepiej udokumentowanym przypadkiem tego rodzaju uzdolnień jest postać amerykańskiego „śpiącego proroka” Caycego, który w transie dyktował tysiącom nieznanych ludzi niesłychanie trafne diagnozy i środki zaradcze. Zachowały się zapisy tych sesji i są obecnie opracowywane naukowo. To co jednak jest najciekawsze w przypadku jasnowiedzenia to sam mechanizm otrzymywania tego typu przekazów. Możemy bowiem przypuszczać, ze mamy tu do czynienia z bezpośrednim odbiorem informacji z najwyższego poziomu wibracyjnego, to znaczy obioru przez świadomość czystej informacji a nie zakodowanej w energii, czyli z poziomu duchowego. Z przedstawionej typologii wynika kilka ważnych wniosków dla projektowania roli zawodowej bioenergoterapeuty. Wydaje się np. rzeczą oczywistą, że pracę na najwyższym poziomie [czyli duchowym] z innymi ludźmi mogą wykonywać tylko ci terapeuci, którzy sami osiągneli ten poziom rozwoju i mają łatwy dostęp do informacji z najwyższych poziomów egzystencji. Dwa pierwsze zaś typy, czyli czuciowcy i wzrokowcy nie różnią się specjalnie pod względem formalnym, gdyż i jedni i drudzy muszą opanować proces dekodowania informacji a więc są narażeni na błędy. Można przypuszczać nawet, że większe prawdopodobieństwo błędów będzie u wzrokowców ze względu na bogactwo informacji wzrokowych i brak dobrych modeli interpretacyjnych czyli wiedzy o człowieku a zwłaszcza jego psychice [ łatwiej diagnozować ciało fizyczne ]. Ponieważ przeważająca większość ludzi należy do pierwszych dwóch kategorii to system szkolenia powinien przewidywać odrębne ścieżki kształcenia dla czuciowców i wzrokowców. Jeżeli wiemy , że najłatwiej rozbudzić i rozwijać czucie kinestetyczne u ludzi [ praktycznie jest to możliwe w odniesieniu prawie do każdego człowieka], to wchodzenie do zawodu bioenergoterapeuty powinno być oparte na tym właśnie zmyśle. Za błąd natomiast można uznać próby treningu „jasnowidzenia” u osób które nie mają tego typu predyspozycji. Tak też się składa, że wrażliwość typu kinestetycznego jest najlepiej dostosowana do odbioru informacji z pierwszego poziomu [ ciało fizyczne i eteryczne], znacznie mniej jest już użyteczna do odbioru wibracji z wyższych poziomów [ ciało emocjonalne i mentalne ]. Ciała emocjonalne i mentalne dla odmiany najlepiej diagnozują wzrokowcy. Wynika z tego konieczność wyodrębnienia co najmniej dwóch profili zawodowych w obrębie bioenergoterapii dostosowanych do rodzaju zdolności bioenergoterapeuty, czyli albo specjalizacja w pracy z ciałami najniższymi [ fizycznym i eterycznym ], albo średnimi [ emocjonalnym i mentalnym ]. Podstawowe szkolenie winno zaczynać się z różnych powodów od specjalizowania się w pracy z niższymi poziomami wibracyjnymi , między innymi dlatego że winno być dodatkowo obudowane akceptowanymi przez medycynę innymi formami pracy z ciałem fizycznym, od masażu klasycznego poczynając, przez masaże energetyczne [ praca na kanałach energetycznych, akupresura, biomasaż , techniki typu Rei Ki , i inne ].

Relacja pomiędzy kompetencjami diagnostycznymi a terapeutycznymi w profesjonalnej bioenergoterapii. Aczkolwiek sama nazwa zawodu sugeruje iż podstawową kompetencją bioenergoterapeuty jest umiejętność transferu energetycznego czyli oddziaływania na organizm drugiej osoby, z przedstawionej powyżej argumentacji wynika iż twierdzenie to można uznać za prawdziwe jedynie w odniesieniu do amatorskiego uprawiania bioenergoterapii. W tym sensie bowiem, każdy człowiek jest nieświadomie bioenergoterapeutą, gdyż każdy kontakt interpersonalny oznacza automatycznie wymianę energii i informacji pomiędzy dwojgiem ludzi, a więc mamy do czynienia z oddziaływaniami. Ale świadomość tych procesów i stopień kontroli nad nimi jest tak niewielki, że nie możemy tu mówić o żadnym profesjonalizmie. W ujęciu profesjonalnym wymagany jest znacznie wyższy poziom uświadamiania sobie , a więc i kontroli nad przebiegiem procesów energetycznych, a podstawą do tego musi być proces diagnozy , czyli świadomego odbierania tych wibracji. Wykazaliśmy też, że jeżeli chodzi o diagnozę, sama wrażliwość radiestezyjna jest warunkiem koniecznym lecz niewystarczającym. Do tego musi bowiem dojść wiedza niezbędna dla prawidłowego dekodowania otrzymywanych informacji. Ze smutkiem muszę stwierdzić fakt istnienia wielu nieporozumień w samym naszym środowisku związanych z tym właśnie problemem, i w tym upatruję główny powód dla którego nasze środowisko nic nie zrobiło w okresie ostatnich kilku lat w kierunku profesjonalizacji swojego zawodu. Za jedno z większych nieporozumień można uznać dość powszechne przekonanie że fakt posiadania większej wrażliwości radiestezyjnej od innych [obojętne jakiego typu, czy kinestetycznego czy wzrokowego ] jest dobrym wskaźnikiem poziomu kompetencji , czy nawet wskaźnikiem poziomu rozwoju duchowego. Błędność tego przekonania wynika z faktu, że duża wrażliwość radiestezyjna świadczy jedynie o kontakcie z aspektem energetycznym Pola Życia. A ważniejsze od tego jest zrozumienie odebranego przekazu, czyli trafne odczytanie informacji bo na tym właśnie polega rozwój świadomości człowieka. Dlatego ćwiczenie się w sztuce diagnozy jest bardziej rozwijające dla bioenergoterapeuty niż ćwiczenie się w przekazywaniu energii, czyli terapii. I nie tylko dlatego że ucząc się diagnozy znacznie większy zakres wiedzy naukowej [ medycznej, psychologicznej, filozoficznej, itp. ] jest konieczny do opanowania. Ćwiczenie w tej sztuce oznacza wzrost tego co nazywamy inteligencją, oznacza podniesienie własnych wibracji na wyższy poziom, a więc rozwój świadomości własnej. Podniesienie poziomu wibracji automatycznie oznacza możliwość wygenerowania wyższych pasm wibracyjnych w przypadku terapii. Bardzo niebezpieczny zaś jest model uprawiania bioenergoterapii polegający na zaniedbywaniu diagnozy i ograniczaniu się do dawania energii. Zamieniamy się wtedy w kanał energetyczny, bez kontroli przesyłanych energii i bez odpowiedzialności, a więc jest to sprowadzenie siebie do roli medium. Nie jest to droga zalecana, gdyż człowiek zamienia się wtedy w narzędzie, a nie to jest celem rozwoju jednostki ludzkiej i celem ewolucji życia na Ziemi. Z punktu widzenia naszego modelu mamy tu do czynienia z takim samym błędem jak przy diagnozie. To znaczy, że terapeuta ma kontakt głównie z niższym, czyli energetycznym aspektem życia, a zaniedbuje jego aspekt wyższy, czyli informacyjny. Może to oznaczać brak rozwoju własnej świadomości, czyli płynięcie pod prąd ewolucji. Nie znam żadnego innego zawodu, w którym poziom rozwoju własnego byłby tak wysoko skorelowany z uzyskiwanymi rezultatami terapeutycznymi. Dlatego popełnianie błędów omówionych powyżej , a będących efektem „subtelnego redukcjonizmu” w myśleniu bioenergoterapeuty musi skutkować obniżeniem jego skuteczności zawodowej a nie tylko zaburzeniami we własnym rozwoju. Jest to szczególnie ważne dlatego, ze jak już wspominaliśmy poprzednio istotą tych nowych zawodów jest podejście nie redukcjonistyczne a holistyczne, co w praktyce oznacza radykalną zmianę obowiązującego powszechnie rozumienia tego czym jest diagnoza i czym jest leczenie , czym jest choroba a czym zdrowie, co jest przyczyną zaburzeń , itp. Zgodnie chociażby z przedstawionym trójelementowym modelem człowieka traktowanego jako Indywidualne Pole Życia zanurzone w Oceanie Życia, celem diagnozy nie jest choroba, czyli ustalenie zespołu symptomów czy jednostek chorobowych, którym można przyporządkować określone zaburzenia fizjologiczne czy strukturalne zgodnie z nozologią medyczną, lecz człowiek jako całość energetyczna, jako system energetyczny. Diagnoza zatem obejmuje badanie zarówno silnych jak i słabych stron tego systemu na wszystkich trzech płaszczyznach, to jest duchowej, psychicznej i somatycznej. Celem oddziaływania zaś jest przywrócenie naturalnej harmonii wewnątrz każdego z tych poziomów, jak też pomiędzy nimi. A ponieważ każdy z tych trzech poziomów posiada swoją odrębność i specyfikę istnieje konieczność zrobienia wielu diagnoz cząstkowych, przy czym zaś każda z tych diagnoz musi być przełożona na inne języki zrozumiałe dla pacjenta, lekarza czy naukowca. I sprawa najtrudniejsza to znalezienie wspólnego języka dla rozważenia relacji pomiędzy tymi trzema poziomami, czyli duchowym, psychicznym i somatycznym. Tego typu diagnozy systemowej środowisko nasze jeszcze się nie dopracowało. Jesteśmy raczej na samym początku drogi. To co można uznać za dorobek środowiska w szkoleniu to uczenie ‘diagnozy topograficznej”. Polega ona na ćwiczeniu następujących umiejętności: 1. Lokalizowania na ciele eterycznym obszarów znajdujących się „poza równowagą energetyczną”. 2. Umiejętności określania najbardziej prawdopodobnego pochodzenia zaburzeń w ciele eterycznym [ jeżeli nie mają pochodzenia tzw. powierzchniowego, lecz mogą być projekcją stanu narządów wewnętrznych ] i wyrażenie tego w kategoriach anatomicznych przez wskazanie narządu lub narządów będących poza równowagą energetyczną. 3. Określenie zaburzenia w języku funkcji [ np. niedoczynność lub nadczynność, stan zapalny ostry lub chroniczny, stan wyczerpania itp.]. Bez względu jednak nawet na wysoką trafność tego typu diagnozy [ można ją nazwać „diagnozą topograficzną” gdyż identyfikuje miejsca choroby lub zaburzone energetycznie ] posiada ona jedną zasadniczą wadę. Jest to de facto diagnoza objawowa, nastawiona na wyłapanie objawów czyli symptomów chorobowych. Próby znalezienia przyczyny zaburzeń sprowadzają się do wskazania innych zaburzeń w ciele fizycznym lub eterycznym, myląc często zależności korelacyjne z przyczynowymi. Jest to klasyczny błąd redukcjonizmu, gdyż w systemie wielopoziomowym próbujemy szukać przyczyny jakiegoś zjawiska na tym samym poziomie na którym występują objawy. Jest to więc nieświadome powtarzanie błędu popełnianego przez medycynę akademicką, nie bez powodu zwaną objawową. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja przy próbach diagnozy poziomu drugiego, to jest emocjonalno-mentalnego. Głównym problemem jest tutaj nieumiejętność wyrażenia w języku psychologicznym informacji uzyskanych w wyniku obserwacji tych ciał subtelnych, co wskazuje na brak dobrego modelu interpretacyjnego, o czym była mowa poprzednio. Pominiemy celowo problem diagnozy najwyższego, czyli duchowego poziomu człowieka [ a są w Polsce osoby oficjalnie zajmujące się „terapią duszy” ] ze względu na brak języka w którym można by rzetelnie opisać te praktyki. Brak wypracowanych przez środowisko modeli interpretacyjnych może wyjaśniać fakt odmiennych diagnoz uzyskiwanych przez tego samego pacjenta, a robionych przez różnych bioenergoterapeutów. Pełna zgodność diagnoz jest zjawiskiem rzadkim, a być może i niemożliwym przynajmniej w tym momencie, gdy bioenergoterapia jest bardziej sztuką niż rzemiosłem. Z tego samego zbioru informacji o pacjencie, możemy uzyskać różne wyjaśnienia na temat co jest objawem a co przyczyną, gdyż każdy terapeuta może posługiwać się wypracowanymi przez siebie cząstkowymi modelami wyjaśniającymi, i każdy z nich operuje nieco odmiennym językiem. Stąd konieczność opracowania wspólnego języka właściwego dla bioenergoterapii, i tym językiem może być tylko język energetyczny. Inną możliwością jest skorzystanie z już istniejącego dorobku ludzkości w tym zakresie, z tym że ignorowanego do niedawna przez naukę Zachodu. Jednym z takich języków i modeli zarazem, spełniających wszystkie wymagania współczesnego podejścia systemowego jest język Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Prezentuje bardzo złożony system kanałów energetycznych [zwanych meridianami], wyróżnia wiele stanów energetycznych i rodzajów energii , czyli wszystko ujmuje w konwencji energetycznej. Drugim takim systemem opartym na koncepcji centrów energetycznych zwanych czakramami i ciał subtelnych jest model wywodzący się z Indii [ Ayurveda ]. Sądzę, że jest niemożliwe pominięcie dorobku tych dwóch wielkich systemów filozoficzno-medycznych przy szkoleniu bioenergoterapeutów na wyższych poziomach, gdyż bez tego nie można zrozumieć czym jest właściwa diagnoza w ujęciu holistycznym.

Propozycje końcowe.
Ponieważ na bioenergoterapię można patrzeć z wielu punktów widzenia, przy opracowywaniu przyszłego modelu profesjonalnego bioenergoterapeuty musimy najpierw zadecydować, które z tych perspektyw i w jakim zakresie należy wziąć pod uwagę. W tej chwili rysują się cztery takie perspektywy lub drogi rozwoju : 1.Bioenergoterapia jako względnie samodzielnie się rozwijająca dziedzina usług nie o charakterze paramedycznym [ tak jak w modelu rzemieślniczym ] , odcinająca się od leczenia i zgodnie z przyjętą definicją pracującą z systemem energetycznym człowieka, ale faktycznie przyciągająca klientów ukrytą funkcją terapeutyczną. W tym modelu bioenergoterapeuta nie ponosi odpowiedzialności za swoje rezultaty [ bo tylko pomaga a nie zajmuje się leczeniem ]. Nie musi umieć współpracować z lekarzami , psychologami czy innymi specjalistami. Nie musi dysponować odpowiednim zasobem wiedzy z innych dyscyplin akademickich. Kwalifikacje zawodowe uzyskuje się po prostym przeszkoleniu, wykazaniu się pewnymi zdolnościami radiestezyjnymi lub „silnymi energiami” i zdaniu egzaminu o niezbyt sprecyzowanych kryteriach. przed komisją środowiskową. Po uzyskaniu uprawnień zawodowych, dalszy rozwój nie jest kontrolowany [ brak odnawialnych licencji wymagających stałego doskonalenia zawodowego]. Jeżeli ktoś zdobywa nowe umiejętności i poszerza swoją wiedzę nie jest nagradzane uzyskiwaniem kolejnych stopni specjalizacji zawodowej [ poza np. możliwością zdobycia tytułu mistrza w systemie rzemieślniczym, z czego zresztą nic nie wynika praktycznego ]. Brak rozbudowanego systemu stopni specjalizacji zawodowej i kontroli ze strony środowiska powoduje, iż po skończeniu kursu podstawowego i uzyskaniu dyplomu zawodowego, większość osób po wejściu do zawodu traci wszelką motywację do utrzymywania kontaktu ze swoim środowiskiem zawodowym [np. nie ma obowiązku należenia do cechu radiestetów i bioenergoterapeutów przy uprawianiu tego zawodu a wystarczy zarejestrować prowadzenie działalności gospodarczej ]. Można by oczywiście wprowadzić szereg zmian w dotychczasowy system szkolenia, w nadawanie uprawnień zawodowych, stworzyć system stopni specjalizacji zawodowej , itp., ale pod warunkiem zmiany szeregu przepisów prawnych [ np. spowodowania aby te specyficzne zawody rzemieślnicze uzyskały odrębne od pozostałych reguły wewnątrz organizacyjne]. Czyli inaczej mówiąc, szanse rozwoju bioenergoterapii zamkniętej w modelu rzemieślniczym widzę tylko pod warunkiem przystosowania się rzemiosła do nowej sytuacji i nowych czasów. 2. Druga perspektywa, to budowanie bioenergoterapii jako zawodu medycznego lub paramedycznego, eksponującego funkcję terapeutyczną i identyfikującą się z szeroko rozumianym frontem medycyny naturalnej [zwanej też niekonwencjonalną, komplementarną lub alternatywną ]. Nakłada to dwa dodatkowe wymogi. Pierwszy to konieczność współpracy z medycyną akademicką i jednym z wymogów uzyskania kwalifikacji zawodowych musi być opanowanie pewnego minimum wiedzy z tej dziedziny. Ale ponieważ filozofia uprawiania zawodu jest tutaj odmienna od medycyny naukowej, a wywodzi się z ducha medycyny naturalnej rodzi to wymóg drugi w postaci przynajmniej dobrej orientacji w innych działach medycyny niekonwencjonalnej, gdyż tego typu specjaliści powinni być głównymi partnerami bioenergoterapeuty [ nie tylko biorąc pod uwagę podobieństwo poglądów, lecz także wspólny interes zawodowy, gdyż przygotowywana ustawa na pewno zakwalifikuje bioenergoterapię do medycyny naturalnej]. Dodatkowo wtedy trzeba się liczyć będzie z faktem, iż aby zdobyć wyższe stopnie specjalizacji zawodowej bioenergoterapeuta będzie musiał opanować inne działy medycyny naturalnej, czyli opanować dodatkowe umiejętności. Minusem tego rozwiązania może być to, że w tak niesprecyzowanym nurcie medycyny naturalnej, obejmującej olbrzymi wachlarz specjalności, pomimo uzyskania mocnego statusu formalno-prawnego bioenergoterapia może się trochę „rozmyć” i utracić swoją tożsamość. 3.Trzecia perspektywa jest pozornie podobna do poprzedniej. Nadal jest to zawód paramedyczny ale nie identyfkujący się z całą medycyną naturalną, a tylko z jej najciekawszą i najnowszą częścią zwaną medycyną wibracyjną lub energetyczną bo to właśnie oddaje istotę tego zawodu. Co najważniejsze, nie tracąc nic z filozofii medycyny naturalnej mamy szansę nawiązać ścisłą współpracę z medycyną akademicką i stać się partnerem lekarza przy łóżku chorego. Nie wiele osób bowiem zdaje sobie sprawę, że we współczesnej medycynie, obok tradycyjnego podejścia farmakologicznego [ biochemicznego ] opartego na modelu Newtonowskim, pojawiło się już i weszło do praktyki inne myślenie – myślenie Einsteinowskie czyli energetyczne, wykorzystywane do diagnozy i terapii. Nie można sobie wyobrazić już medycyny bez aparatów rentgenowskich, aparatów EEG i EKG, techniki rezonansu magnetycznego { MRI, EMR ], tomografii komputerowej itp. Techniki te pozwalają na badanie struktury molekularnej ciała, funkcji biochemicznych itp. wykorzystując wiedzę o polach elektromagnetycznych. To samo dotyczy terapii. W każdym szanującym się szpitalu istnieje zakład medycyny nuklearnej i dział fizykotrapii. Istnieje elektro, magneto i laseroterapia . Pojawiła się homeopatia i akupunktura. I to się uważa za przyszłość medycyny. Ale poza obszarem medycyny oficjalnej pozostało jeszcze sporo ciekawych metod diagnozowania i leczenia , nadal ignorowanych przez naukę i zaliczanych do medycyny niekonwencjonalnej, a tworzących rdzeń przyszłej medycyny wibracyjnej. Wszystkie te metody mają jedną cechę wspólną – oparte są na relacji pomiędzy ciałem fizycznym a ciałami subtelnymi i poprzez oddziaływania o charakterze raczej informacyjnym niż energetycznym na ciała subtelne, wywołuje się zmiany w ciele fizycznym i psychice człowieka. Oprócz wspomnianej już homeopatii możemy tu wymienić np. Terapię Esencjami Kwiatowymi dr E.Bacha, terapie kryształami i innymi kamieniami lub ich esencjami czy eliksirami, leczenie kolorami, leczenie energią słońca i ziemi, terapię dźwiękami i muzyką, czy wreszcie ziołolecznictwo [ ale oparte na znajomości wibracji ziół, a nie ich składu chemicznego ]. Jest to tylko pobieżne wyliczenie, bo w każdym z tych działów powstało wiele szkół z olbrzymim dorobkiem teoretycznym, metodycznym i praktycznym i z systemem uzyskiwania kwalifikacji zawodowych. Nie wyobrażam więc sobie, aby profesjonalny bioenergoterapeuta nie miał przynajmniej ogólnej orientacji o poszczególnych szkołach i metodach wchodzących w skład medycyny wibracyjnej , gdyż bez tego nie będzie możliwa współpraca z innymi specjalistami. Daje to także szansę zdobywania nowych umiejętności diagnostycznych i terapeutycznych niezbędnych dla prawidłowego własnego rozwoju i osiągania wyższych stopni specjalizacji zawodowej. 4.Czwarta wreszcie droga rozwoju polegać może na nie eksponowaniu funkcji terapeutycznej , a raczej na nie rozdzielaniu takich funkcji jak terapeutyczna, edukacyjna i wspomaganie rozwoju, ale z naciskiem na dwie ostatnie. Traktujemy wtedy swoje umiejętności i odmienny sposób widzenia świata jako narzędzie do pomagania innym w ich drodze przez życie. Byłby to powrót do pierwotnego znaczenia słowa terapia, rozumianego kiedyś jako pomoc lub opieka. Terapeuta więc to pomocnik, opiekun i nauczyciel . Może to dotyczyć problemu jak żyć zdrowo i tu byłby położony nacisk na profilaktykę zdrowotną i promocję zdrowia [ a rozwiązaniu proponowane tutaj przez medycynę energetyczną różnią się nieraz istotnie od proponowanych przez medycynę akademicką ], Jak żyć szczęśliwie, i tu pojawia się szansa na nowy rodzaj poradnictwa które można nazwać doradztwem życiowym, czy wreszcie mogła by to być pomoc osobom zainteresowanym rozwojem duchowym. Ogólnie mówiąc chodzi tu o wykorzystanie bardziej całościowego i filozoficznego spojrzenia na świat i sytuację człowieka w świecie tak aby pomóc przywrócić jednostce harmonię czy równowagę pomiędzy osobowością , biologicznością i duchowością. Do pełnienia tak rozumianej roli nie są niezbędne jakieś szczególne predyspozycje terapeutyczne. Wystarczy wiedza i odpowiedni poziom rozwoju duchowego. Realizacja tak rozumianej koncepcji bioenergoterapii mogłaby mieć coś wspólnego z medycyną [ np. choroba jako doskonała okazja do otworzenia się na zmiany, na rozwój ], ale równie dobrze mogłaby być realizowana na całym obszarze poza medycznym. Byłaby to realizacja idei „medycyny wewnętrznej” ale rozciągnięta poza funkcję terapeutyczną , gdzie najważniejsza jest zmiana świadomości pacjenta i wzięcie odpowiedzialności za życie w swoje ręce, czyli eksponująca podmiotowe a nie przedmiotowe traktowanie człowieka jak to ma miejsce w „medycynie zewnętrznej”. W przyszłości z tego nurtu może się wyłonić najtrudniejsza specjalizacja tj. „terapia duszy”. W tym momencie jest to najtrudniejsza ścieżka do zaprogramowania jako profesjonalna, zarówno dla całej bioenergoterapii jak i dla samych bioenergoterapeutów. Biorąc pod uwagę te cztery możliwości mogące być zarazem drogami rozwoju polskiej bioenergoterapii należy uwzględnić fakt, iż z formalnego punktu widzenia nie jest to ani klasyfikacja wyczerpująca wszystkie możliwości , ani też rozłączna. Oznacza to, że projektując coś na przyszłość możemy zbudować model o charakterze eklektycznym, to znaczy biorący coś z każdego wariantu, tyle że w różnym stopniu. Musimy też pamiętać o poprzednio poczynionych założeniach czyli postulatach dla modelu [ np. że nie da się w tej nazwie utrzymać jednej roli zawodowej, że musi nastąpić zróżnicowanie ról ze względu na charakter działalności, musi nastąpić zróżnicowanie wewnątrz ról uwzględniające stopnie specjalizacji zawodowej itp. ]. Najprostsza próba rozwiązania tej łamigłówki może polegać na wyodrębnieniu kilku typów czyli sposobów uprawiania bioenergoterapii ułożonych hierarchicznie na umownej skali zwanej „stopień profesjonalizmu”. Oczywiście będzie to tylko szkic pomysłu, pokazanie metody, a nie gotowa propozycja , gdyż pracę uszczegóławiającą może wykonać tylko całe środowisko.

Zaczniemy więc od samego dołu, czyli początku drogi do zawodu. 1. Poziom zerowy – bioenergoterapia amatorska [ nie profesjonalna ]. Organizowanie wykładów, szkoleń, warsztatów itp. dla społeczeństwa upowszechniające ideę zdrowego życia i uczących prostych sposobów pomagania samemu sobie i swoim bliskim, czyli realizacja funkcji profilaktyki zdrowotnej i promocji zdrowia. Jest to wprowadzanie: a/ w dorobek myślenia medycyny naturalnej [ zasady odżywiania, relaksu, ćwiczeń ruchowych, sposoby rozładowywania stresu itp.], i b/ w podstawy bioenergoterapii nieprofesjonalnej w formie myślenia o świecie w kategoriach energii, oraz przez uczenie uświadamiania sobie własnych odczuć energetycznych, uczenie prostych form diagnozy energetycznej i przekazywania energii innym osobom [ przez np. nakładanie rąk, akupresurę, różne formy Rei Ki, prostych form masażu klasycznego, itp.]. Oczywiście zajęcia tego typu prowadzą profesjonalni bioenergoterapeuci, ale uczestnicy tych wszystkich form szkoleniowych, aczkolwiek mogą uzyskiwać różne zaświadczenia , to zaświadczenia te nie upoważniają do podejmowania działalności zawodowej. Mogą najwyżej ułatwiać [ być z jednym z warunków wstępnych ] przyjęcie na profesjonalny kurs bioenergoterapii. 2. Pierwszy poziom profesjonalny - poziom podstawowy [ bazowy ]. Obowiązkowy dla wszystkich chcących uzyskać uprawnienia zawodowe, bez względu na przyszłą specjalizację. Kryteria przyjęcia [ wariant ostrzejszej selekcji] : 1. szkolenia z poziomu zerowego, 2. dyplom masażysty klasycznego [ załatwia problem wiedzy z anatomii i fizjologii] 3. ewentualnie sprawdzian wrażliwości radiestezyjnej /czucia kinestetycznego/. Uzyskany tytuł zawodowy: bioenergoterapeta-biomasażysta. Zakres szkolenia mniej więcej taki sam jak obecnie w rzemiośle ale poszerzony o: energetyczne metody pracy z ciałem /poza wymienioną poprzednio klasyczną bioenergoterapią/ czyli akupresurę, masaże energetyczne chiński lub japoński, refleksoterapię, itp., czyli ogólnie mówiąc ma mieć opanowany repertuar technik pracy z ciałem fizycznym i energetycznym. Z wiedzy teoretycznej konieczny wstęp do Tradycyjnej Medycyny Chińskiej [ opanowanie minimum wiedzy koniecznego do rozumienia działania systemu energetycznego meridianów]. Plus ogólna wiedza o innych działach medycyny naturalnej, wiedza o odżywianiu w kategoriach energetycznych, podstawy psychologii i podstawy medycyny klinicznej. Łączny wymiar kształcenia powinien odpowiadać liczbie godzin koniecznych do uzyskania wykształcenia medycznego na poziomie średnim, z tym tylko zastrzeżeniem , że większość godzin musi być realizowana zgodnie z nowym profilem [ chodzi o spełnienie norm europejskich ]. Egzamin musi mieć inną formę niż obecnie, także sam program winien przyjąć formę modułową. Oddzielnie powinny być kształcone umiejętności praktyczne [ i oddzielnie uczone i rozliczane diagnoza i terapia ], oddzielnie zaś zaliczane przedmioty teoretyczne. Jak już wspomnieliśmy, jest to kurs obowiązkowy dla wszystkich, bo dający tytuł bioenergoterapeuty. Muszą go więc przejść też osoby, które należą do kategorii wzrokowców , chociaż ich właściwe szkolenie i dalszy rozwój zacznie się na następnym poziomie . Osoby które nie uruchomią w sobie jasnowidzenia prostego i będą nadal pracowały na kanale czuciowym szansę dalszego rozwoju i zdobywania wyższych stopni specjalizacji zawodowej otrzymają w dwojakiej postaci : albo dalsze studia w zakresie Tradycyjnej Medycyny Chińskiej i jej metod diagnozy i terapii z uwzględnieniem najnowszych zdobyczy technicznych typu elektro, magneto i laseropunktura / a więc z wykorzystaniem przyrządów czy aparatów/ , albo przez opanowanie innych metod z medycyny energetycznej lub naturalnej. Czyli może to być pogłębianie lub poszerzanie swojej wiedzy i umiejętności aż do osiągnięcia bardzo wysokich poziomów kompetencji zawodowych. 3. Średni poziom profesjonalny . Bioenergoterapeuta w pełni kwalifikowany [dyplomowany ? ]. Warunkiem przyjęcia na kurs : a/ stopień bioenergoterapeuty-masażysty, i b/ zdolność jasnowidzenia prostego /typ wzrokowca/, czyli możliwość odbierania wibracji z poziomu ciała astralnego i mentalnego. Profesjonalizm na tym poziomie wymaga spełnienia dwóch warunków. Pierwszy warunek to specjalizowanie się w diagnozie wibracji psychicznych, czyli najważniejszego składnika człowieka. Stąd konieczność przejścia porządnego kursu psychologii i przynajmniej wprowadzenia do psychiatrii. Drugim najważniejszym celem jest uczenie diagnozy systemowej [ na poprzednim poziomie było to raczej uczenie diagnozy topograficznej, pozwalającej na uchwycenie w zasadzie głównie zależności korelacyjnych i tylko prostych zależności przyczynowych]. Podstawowym istniejącym modelem spełniającym warunki podejścia systemowego jest hinduski model czakramów i kanałów zwanych nadis, stąd konieczność przynajmniej wprowadzenia w podstawy filozofii Wschodu. Resztę czasu należy rozdzielić na poznawanie innych metod medycyny energetycznej i naturalnej z możliwością poszerzania swojego repertuaru diagnozowania i oddziaływania terapeutycznego. Dopiero ukończenie tego typu szkolenia dawać winno w pełni kwalifikowanego bioenergoterapeutę. 4. Wyższy poziom profesjonalny [ mistrzowski lub nauczycielski ]. O tym stopniu nie bardzo jest sens pisać w obecnej sytuacji polskiej bioenergoterapii. Ten tytuł powinny uzyskać osoby które opanowały myślenie systemowe, wypracowały sobie pewną metodę diagnozy całego człowieka, posiadają bogaty repertuar możliwości pomagania ludziom w szerokim zakresie nie ograniczonym do problematyki zdrowotnej, potrafią się komunikować ze specjalistami z innych dziedzin i same osiągnęły wysoki stopień rozwoju duchowego. Albo osiągnęły wyraźne mistrzostwo w jakiejś węższej specjalności. W każdym bądź razie spełniają warunki aby być nauczycielem innych bioenergoterapeutów i wzorem do naśladowania. Kończąc prezentację tego pomysłu na uporządkowanie poletka naszej bioenergoterapii pragnę nadmienić, iż nie było moim celem narzucenie komukolwiek mojego sposobu myślenia, a tym bardziej daleki jestem od przekonania że przedstawiam jakiś gotowy projekt nadający się do natychmiastowego wdrożenia. Wręcz przeciwnie. Jedynym celem było wywołanie tak rzadkiej w naszym środowisku merytorycznej dyskusji nad obecnym stanem i przyszłością tej dziedziny [ bo taki winien być cel kongresu ]. Nie sądzę bowiem, że da się w przyszłości utrzymać istniejący stan rzeczy [ np. z jedną tylko rolą zawodową]. Ewentualną wartość tego wystąpienia upatruję w tym, że starałem się pokazać iż wychodząc od określonych założeń, drogą logicznego myślenia można dojść do ciekawych wniosków. I po to jest właśnie dyskusja aby wychwycić wszelkie błędy logiczne w rozumowaniu, albo podważyć założenia wyjściowe. Cokolwiek więc Państwo mi wytkniecie , będzie to z korzyścią dla polskiej bioenergoterapii. Bo nie ma nic bardziej niebezpiecznego jak być zadowolonym z istniejącego stanu rzeczy i bezkrytycznie przyjmować pod naporem sytuacji określone rozwiązania organizacyjne, bez uprzedniego ustalenia ogólnych założeń.