Historia wybudzenia ze śpiączki
Iwona Kubiak, Psycholog, Dyrektor Centrum Coachingu Collegium Civitas
„Mój tata w wieku 68 lat miał operację biodra, po której z powodu zatoru zapadł w śpiączkę. Czas upływał, mijał 17 dzień i nic się nie zmieniało. Funkcje życiowe ustawały, respirator wymuszał oddech, ciało puchło z powodu zastoju płynów. Lekarze nie potrafili orzec czy tata kiedykolwiek się wybudzi, ale my nie traciliśmy nadziei. Próbowaliśmy masować tatę i ćwiczyć jego mięśnie, ale była to syzyfowa praca, zwłaszcza, że tata był postawnym mężczyzną o sporej wadze.
Pewnego dnia przypomniałam sobie o Zygmuncie Pulssonie i jego ruchomym łóżku. Zadzwoniłam i poprosiłam o pomoc. Zygmunt powiedział, że przyjedzie.
Wymagało to dużej inicjatywy i niezłomności w rozmowach ze szpitalem i już za sam fakt, że Zygmunt się zgodził przyjechać i przywieźć swojego Pulssona żywiłam do niego ogromną wdzięczność.
To była sobota. Wszystko działo się na oddziale intensywnej terapii w szpitalu w Radomiu. Przenieśliśmy tatę na Pulssona i Zygmunt wykonał pierwszy zabieg. Przez 20 minut poruszał rytmicznie łóżkiem i widać było, że zmniejszyła się opuchlizna na rękach i nogach mojego taty. Takiego rezultatu nie byliśmy w stanie osiągnąć nawet po kilkugodzinnych masażach.
Zygmunt zaplanował na niedzielę kolejny zabieg po prostu nie odpuścił! Nie poddał się tak jak lekarze, tylko próbował!
W niedzielę przed zabiegiem Zygmunt poprosił, aby przy jego pracy była obecna lekarz anestezjolog. Może coś przeczuwał, że będzie się działo.
Zygmunt zaczął wprowadzać tatę w różne ruchy swoim Pulssonem, aż w pewnym momencie skóra na ciele taty zaczęła odzyskiwać swój kolor. Widziałam zmiany na jego twarzy, w oddechu i w ciele. Zygmunt, krzycząc „Wiktor oddychaj” zaczął uciskać klatkę piersiową taty i wyjął mu respirator z ust. Wykres aparatu EKG wzmocnił się, Zygmunt uciskał klatkę dalej i wołał: „Wiktor oddychaj, patrz na mnie, oddychaj”. To niesamowite, bo mój tata zaczął sam oddychać. Nawet Pani doktor miała łzy w oczach.
Uważam, że gdyby nie działania Zygmunta, stan zdrowia taty sam by się nie poprawił”.